COMBAT ALERT 2015

7 edycja CA była poprzedzona serią seminariów na terenie całej Polski, a także głównym spotkaniem Dowódców, które odbyło się w Orzyszu – na to właśnie spotkanie pojechali nasi przedstawiciele i dowodzący nami na imprezie czyli Kasia i Radziu (nic nie poradzisz, że odbywało się ono w walentynkowy weekend), aby jeszcze dokładniej zgłębić wiedzę dotyczącą rozgrywki. Oczywiście wywiązało się z tego trochę nowych okazji do szyderstw, ale tego doświadczyli już na własnej skórze zainteresowani. Sama impreza zaplanowana była na początek lipca, wiec przygotowaliśmy się już na upały i spocone pachy.

Spośród SP i zaprzyjaźnionej ekipy Ater Legio, na imprezę zarejestrowali się:

Kryptonim Breslau:

– Pepe

– Olin

– Askel

– Lutek

– Ded

– Rip

Kryptonim Waldenburg:

– Shanti

– Raziel

– Krzywdzik

– Cobra

– Krzywy

Dodatkowo wspierała nas ekipa z Nowej Rud czyli m.in. Spluwa, Tofik i Sławcio.

Dojazd na miejsce zajął Nam kilka godzin, ale postoje i bajerka z kompanami z Mordoru umilały nam drogę. Na miejscu przywitały nas zaparkowane ciężkie, opancerzone maszyny wraz z załogami, a także stanowiska z uzbrojeniem – wszystko udostępnione do zwiedzania i oglądania dla uczestników manewrów CA – każdy z nas mógł dotknąć lub dowiedzieć się ciekawostek. Kolejnym, nieodłącznym punktem była rejestracja i rozpakowywanie, a także utworzenie prysznica polowego i zszywanie rozprutego namiotu. Wieczorem odbyła się mała impreza integracyjna i kilka potajemnych luf z ekipą ze Åšląska czy Krakowa. Potajemnych, ponieważ spożywanie napojów wyskokowych było ściśle zabronione – tak samo zresztą jak grillowanie i rozpalanie ognisk.

W piątkowe przedpołudnie i wczesne popołudnie chłodziliśmy się w pobliskim jeziorku, a czas pozostały do apelu poświęciliśmy na szpejowanie i omówienie założeń taktycznych. W okolicach godziny 19:00 odbyła się odprawa dla obu stron. Przemawiali oficjele z WP oraz organizatorzy. Wojskowi nie kryli zadziwienia, że aż tyle osób z całej Polski zjechało się do Orzysza żeby wziąć udział w symulacji działań wojennych. Ze względu na wysoki stopień ryzyka pożarowego zakazano oficjalnie używania jakiejkolwiek pirotechniki. Przestrzegano także przed obecnością dzikich zwierząt i gadów w pobliskich lasach i na polach. Na marginesie wspomnę, że poligon w Orzyszu jest aktywnie wykorzystywany przez wojsko do przeprowadzania ćwiczeń bojowych, więc obecność żelastwa była na porządku dziennym.

Scenariusz zakładał że główne walki toczyć się będą w tzw. Lesie „Serce” i okolicach, gdzie umiejscowiono 3 kopalnie uranu i punkty do jego uzdatniania. Sam teren był w przeogromny i przechodzenie z jednego do drugiego punktu pochłaniało mnóstwo czasu i energii.

Piątek – noc

Wymarsz rozpoczęliśmy ok. godz. 22:00, na ostatnią chwilę załapaliśmy się na „transport powietrzny” (STARy spełniały swoją rolę). Zrzut nastąpił na obrzeżach lasu. Ruszyliśmy kolumną w kierunku docelowego punktu. Niestety poruszaliśmy się bardzo wolno, bo co chwilę dobiegały nas odgłosy potyczek. Noc była ciemna, a księżyc nie dawał zbyt wiele światła. Kiedy dotarliśmy do punktu docelowego skierowano naszą ekipę do specjalnie oznaczonej wieży, która kontrolował przeciwnik (2 pojazdy oraz piechota). Przemykaliśmy powoli i z rozwagą, ale na miejscu okazało się, że wróg zdążył podjąć cały ładunek. Wróciliśmy, więc do poprzedniego punktu i tam zostaliśmy przydzieleni do oddziałów szturmujących kopalnię. Oczywiście wyszło zamieszanie i kwas, po ktoś z RW rzucił kilka petard i rac dymnych mimo wcześniejszego zakazu. Doszło do sporej kłótni, przerwano rozgrywkę i wezwano Organizatora. Jednak przybyły na miejsce Agapow całkowicie zbagatelizował całe zajście, więc wśród licznych pomruków niezadowolenia wznowiono rozgrywkę. Ostatecznie szturm na umocnienia okazał się bezowocny… Liczne grono „trupów” utworzyło powrotny korowód.

Sobota – poranek i przedpołudnie

Ogólnie rzecz ujmując nasze działania dotyczyły manewrów w okolicach wspomnianych wcześniej kopalni. Z samego rana zabrałem się z chłopakami ze Åšląska na jedną z takich akcji, gdzie przeprowadzony szturm zakończył się pełnym sukcesem. W międzyczasie reszta SP & Spółki powoli otwierała oczka, aby niebawem do mnie dołączyć.
W późniejszym czasie przekazano nam rozkazy, w myśl których mieliśmy przeprowadzić zwiad i przygotować zasadzkę na przejeżdżający konwój. Konwój miał składać się z lekkich pojazdów opancerzonych, BWPów i czołgów, a my – rzecz oczywista – nie zostaliśmy wyposażeni w broń ppanc. Całe szczęście, że przeciwnik rwał się do bitki i chętnie opuszczał stalowe wnętrza pojazdów – zostawał wtedy przyciśnięty gradem plastikowego ołowiu i ze skuloną głową wracał do wnętrza bestii. Koniec końców konwój przejechał, a my się przegrupowaliśmy.

Sobota – południe i popołudnie

Info ze sztabu – przy wsparciu czołgu i BWPów KZ mieliśmy odbić jedną z kopalń. Udało się, ale straty były spore – gęsto porośnięty teren oraz brak skutecznej identyfikacji swój-obcy nie ułatwiał zadania (pomimo ustalonych haseł i odzewów podzielonych na poszczególne etapy rozgrywki). Po naszym ataku nastąpił skuteczny kontratak przeciwnika i krwawa ofiara KZ poszła na marne…

Sobota – wieczór i noc

Dowodzący KZ i RW dostali przykaz, ażeby ściągnąć wszystkich graczy z terenu, na specjalną odprawę, która miał odbyć się o godz. 19:00 (w trakcie gry). Wyglądało to tak, że po przybyciu do bazy ok. godz. 17:00 nie dostaliśmy już żadnych rozkazów i musieliśmy siedzieć na tyłkach. Wśród graczy szybko rozniosła się plotka, że na terenie rozgrywki wybuchł pożar i Organizatorzy chcę zakończyć rozgrywkę – część uczestników zaczęła się nawet pakować, a najmniej cierpliwi opuścili teren rozgrywki. Na apelu okazało się jednak, że był on wstępem do najgorszej części CA… Dlaczego najgorszej? Bo okazało się, że ostatnia część gry sprowadzała się do walki o jedno miejsce, a wyeliminowane osoby wracały do HQ i tam pozostawały… Czułem się więc, jak na zwykłem niedzielnej strzelance. Wkrótce po dotarciu do strefy walki zginąłem raniony w plecy i tak zakończył się mój CA.