2 grudnia sielskie lasy i ruiny Raszówki znów zamieniły się pole – tym razem postapokaliptycznej – rozgrywki airsoftowej. Impreza organizowana przez Pingwiny zapowiadała się co najmniej interesująco, tematem przewodnim miał być świat Fallouta. 10 złotych wpisowego dawało nadzieje na dodatkowe atrakcje, wymóg stylizacji zapowiadał klimat, zaś elementy larpowe uniemożliwić miały prymitywną napaździerzankę. Tym razem przyszło nam wziąć udział w wyjątkowym spotkaniu, które – w naszym wydaniu – strzelanką było tylko z nazwy.
Semper Parati zasiliło szeregi ghuli, najbardziej barwnej, neutralnej i nastawionej na zysk frakcji. Poprzebierani w najróżniejsze stroje i części umundurowania – od kapelusza szeryfa Patryka, poprzez uszankę Olka po blaszany pancerz Radzia – prezentowaliśmy się co najmniej prestiżowo. Już na starcie pozytywnie zaskoczeni zostaliśmy gadżetami od organizatorów i bonusami za stylizację. Po pewnym czasie, potrzebnym na ogarnięcie i rozpoczęcie gry, chyżo ruszyliśmy… na szaber. Naszym pierwszym łupem padły reklamówki z marchewkami porozrzucane po okolicy oraz „piecyk do filtracji wody†marki Olo&Co. Potem było już tylko lepiej… Korzystając z wielu chwytów marketingowych [np. szabrownictwo, testy medyczne na ludziach, kradzież] powoli bogaciliśmy się w stimpaki, jabłka, marchewki, książki, bandaże, elektronikę, Nuka-Colę i inne cuda Wastelandu… Symulując pokojową postawę dogadywaliśmy się z bardziej wojowniczymi frakcjami oraz realizowaliśmy zadania budujące niezależność i siłę ghuli. Z rzadka zdarzało się nam użyć broni, ale były to epizodyczne sytuacje, nasilające się pod koniec rozgrywki.
W ogólnym rozrachunku mogliśmy się pochwalić raczej niewielką liczbą zabić, jak i własnych zgonów – stanowczo odmiennie niż na zwykłym spotkaniu z ASG. Zdobyliśmy za to liczne fanty i czystą, niezakłóconą przez wyrzuty sumienia satysfakcję z sukcesów na polu handlu i ekonomii. Tak czy inaczej było to świetnie zorganizowana akcja, dla Pingwinów należą się duże brawa – jak rzadko dało się odczuć, że nasze pieniądze wydano z sensem i zyskiem dla nas. Po 7 godzinach hasania po lesie pozostało nam już tylko załadować się do pojazdów i odjechać w stronę zachodzącego słońca…