RYŚ – Nocny Maraton z Przygodami dla Służb Mundurowych i ich Sympatyków, I edycja

Dzień 15 listopada na długo odciśnie pozytywne piętno w historii Semper Parati. Ekipa SP długo i skrupulatnie przygotowywała się do podjęcia tego trudnego zadania. Mamy już na koncie pomniejsze imprezy, ale ta to zupełnie nowe wyzwanie. Nie będę ukrywał, że z tego obowiązku wywiązaliśmy się wzorowo.

Część ekipy musiała niestety pojawić się w swoich zakładach pracy, a tylko nieliczni mogli od rana przygotować objęte przez nas punkty kontrolne. Ja elegancko ze Sławciem i Martą „po robocie” szybko udaliśmy się na nasze miejscówki.

Roboty po pachy. Trzeba było przygotować trasę dla ekip, sztab koło mostu, posterunek w starej krypcie.

Zrobiło mi się ciepło gdy zobaczyłem z 20 skrzyń i kilka dużych kartonów ze sprzętem, który sam na miejsce się nie zaniesie. Spoko tylko kilkaset metrów po pagórkowatym lesie i bolące plecki. Na miejscu jak tragarze pracowali już Patryś i Radziu. Mimo początkowego zmęczenia te dwa liszaje nie pozwolili mi na uzupełnienie energii naszym owocowym „wyborowym” specyfikiem. Miło, że już po godzince zrobiło się ciemno – dobrze, bo podkręciło to tylko tempo przygotowań. Tym bardziej, że do startu zostało może dwie godziny – jednym słowem „zapierdziel” był. Radziu przygotowywał ognisko koło mostu i rozstawił prowizoryczną bazę/sztab. Ja z Patrykiem poszliśmy oznaczyć trasę. W między czasie pojawił się Pepe i Åšlimak.

Trasa klimatyczna – na ok. 400 m. rozwiesiliśmy sznurek, a na nim setki światełek chemicznych. Efekt robił robotę. W tych egipskich ciemnościach, widoczne były tylko różnokolorowe kółeczka, które jednocześnie dawały piorunujący efekt i emanowały tajemniczością, jak również oświetlały długą i trudną trasę. I to nie wszystko… 😛

Czasu niewiele, może godzina do startu, a my w czarnej d…ziurze. Pepe pojechał po Kamila, który dziś pracował na samym końcu świata. Nie tracąc czasu przebraliśmy się w bardziej odpowiednie stroje – w kamizelce taktycznej i karabinkiem na plecach pracuje się bardziej efektywnie (i efektownie). Zostałem przy sztabie nad rzeką. Tam rozłożyliśmy skrzynie z kombinezonami OP-1 i maskami przeciwgazowymi. O ognisku nie wspomnę – drewno samo się nie nazbiera :). W trakcie przygotowań nie zauważyłem nawet, że Kamil zdążył się przebrać i wydłubać szkła w maskach.

Dzięki łączności mieliśmy kontakt z innymi punktami i Współorganizatorami, którzy poinformowali Nas grzecznie, że pierwsze Ekipy ruszyły. Masakra. Zrobiłem szybko na moście kilka zasieków i barykad, a także całkiem przyzwoity szlaban. Udało mi się też podejść do drugiego posterunku i tam zobaczyłem, jak epicko wygląda postapokaliptycznie przygotowana krypta. Na zewnątrz paliło się niewielkie ognisko, kilka krzyży z maskami, światełka i inne elementy – wszystko tworzyło ekstra klimat. Radziu założył swój cybernetyczny kombinezon wspomagany, a Pepe i Åšlimak jak żywcem wyjęci ze świata STALKERA.

Powrót do sztabu. W oddali widzimy światła i cienie szybko przemykające pomiędzy krzaczorami i sosenkami. Uwaga! Na pozycje! Czekamy aż wejdą na most. Krzykiem i strzałami w powietrze zatrzymujemy ten rozpędzony korowód. Ekipa chyba nie spodziewa się tego zatrzymania, bo przez dłuższą chwilę stoją jak wryci. Wołamy dowódcę ekipy, reszta czeka na sygnał. Sprawdzamy dane i przekazujemy zadanie pierwszej drużynie.

Nasze zadanie poległo na dostarczeniu niezbędnego prowiantu do oddalonego w lesie posterunku. Stety-niestety teren uległ dość poważeniu skażeniu radioaktywnemu, ponieważ w okolicy zrzucono kilka bomb nuklearnych. Na nasz posterunek o ważnym znaczeniu strategicznym, napadały rożnego rodzaju mutanty i agresywne bandy. Każda z ekip, aby w miarę bezpiecznie dostać się do „krypty”, musiała ubrać się kombinezony ochronne i maski. Sprzęt który dostali też lekki nie był. Kilka słów na odwagę i poszli.

Ekipy w różnym stopniu poradziły sobie z zadaniem, ale klimat naszego punku, zadania i przygotowanie wizualne na długo zakorzenią się w ich pamięci i będą mieli co przyszłym pokoleniom opowiadać. 🙂

Nasze nastroje poprawiało owocowe szaleństwo, a czasem również zachowania ekip. Niektórzy w strachu przed zatrzymaniem skakali jak tygrysy w krzaki lub krzyczeli padając na ziemię. Krzywda się nikomu nie działa. 🙂

Niespodzianką było też pojawienie się Piotrka P. z ekipą filmową, która bacznie i z niedowierzaniem, ale zachwycona, przyglądała się naszym poczynaniom. Sfilmowali nas w naszym żywiole – pomogła oczywiście gra aktorska i zaangażowanie w odtwarzane role. 🙂 Oskar już do Nas jedzie. Do późnych godzin nocnych docierali do nas kolejni uczestnicy – mniej lub bardziej zmęczeni. Nasze słowa pokrzepiały, a także budziły w ich sercach męstwo i odwagę. Trud zadania się opłacił dla tych którzy je wykonali – można było uzyskać parę bonusowych punktów czasowych. Po ściągnięciu stroju z głów spływały hektolitry potu. 😛

W nielicznych chwilach odpoczynku – płynny owoc, kiełbaska z ogniska i kawka. Już świtało kiedy dopadł nas koniec „RYSIA”. Kamila chyba najbardziej bo zasnął jak dziecko przy ognisku. Nawet para z zagaszonego ogniska z dużą „szmocząâ€ utworzona przez Patryka, nie otworzyła mu powiek. Radzio, Pepe i Åšlimak posprzątali pozostałości po punkcie. Znowu przenoszenie tych cholernych skrzyń i powrót do hali GOKiSu. Tam czekała na nas solidna porcja śniadaniowa oraz inni organizatorzy. Uczestnicy czekali na wyniki i losowanie prestiżowych nagród.

Składam gorące podziękowania dla naszych kolegów stojących na innych punktach: dla chłopaków z GIPS-u oraz ekipy SGO WORT.

Członkom Semper Parati chciałbym podziękować równie gorąco i wymienić każdego z osobna:

– Sławciowi – za gotowość i strzelnicę,

– Łukaszkowi – za rubież ognia i transport do domu,

– Marcie – za trzymanie Sławcia za rękę,

– Justynie – za rejestrowanie Uczestników,

– Radziowi – za elektronicznego mordulca,

– Piotrusiowi – może i wrzucony na głęboką wodę, ale udowodnił, że z kalkulatora można stać się komandosem,

– Kamilowi – za wydłubanie oczu,

– Åšlimakowi – jak będziesz tak trudne zadania dawał uczestnikom i ich straszył, to zapewnisz kilka bezsennych nocy- bardzo dobrze!

– Patrysiowi – wierny towarzysz broni w najcięższych warunkach

Pozostałym co chwałę i sukces sobie przywłaszczyli. 😛

Jednym słowem – PRESTIŻ!