S.T.A.L.K.E.R. Silesia ver. beta

Kolejna odsłona kultowego już nyskiego S.T.A.L.K.E.R.a przeniosła się tym razem w głąb Polski. Początkowo miejscem rozgrywki miała być kopalnia piasku w Kotlarni, na granicy województwa opolskiego i śląskiego, jednak z uwagi na ulewne deszcze, które nawiedziły okolice imprezę w ostatniej chwili przeniesiono do Tarnowskich Gór – w śląskie Dolomity.

Wiosenny S.T.A.L.K.E.R. był imprezą kameralną, na którą można było dostać się wyłącznie na zaproszenie. Według Organizatorów tak ma pozostać – osoby, które wykażą się na jesiennych edycjach mogą na taką wejściówkę liczyć. Niestety nie znam dokładnej liczby uczestników majowego S.T.A.L.K.E.R.a, ale wydaje mi się, że w grze wzięło udział nie więcej niż 60 osób. Gracze mieli okazje stanąć po jednej z trzech stron „konfliktu interesów”: Wojska, wolnych stalkerów i mutantów – celowo pomijam tutaj najemników, którzy pod dowództwem Czarnego stanowili hermetyczną, zamkniętą grupę. Nie było też oficjalnego podziału na Wolność, Powinność, Czyste Niebo czy też Bandytów – Organizator zapowiedział jednak, że nie zabroni nikomu przyjechać w „outficie” jednej z w/w grup.

Z uwagi na fabularne zakończenie VI edycji S.T.A.L.K.E.R.a Zona Nysa (S.T.A.L.K.E.R. Silesia jest poniekąd jego kontynuacją) przyszło nam (Ses, Ded, Rikk i Askel) wcielić się w rolę „biznesmanów Zony”. Niespodziewanie okazało się, że współpracować/konkurować z nami będą Leszcze pod wodzą Siwego. Po rejestracji i odprawie dokonaliśmy szybkiego podziału „zadań” i od tej pory staraliśmy się wzajemnie unikać. Pod dowództwem Sisa wyruszyliśmy do Zony – na rabunek!

Zaczęło się niewinnie. Ot dwójka przypadkowo napotkanych stalkerów została przez nas zaproszona do Uczciwej Gry Hazardowej. Jednak jej wynik nie okazał się dla nich korzystny. W efekcie jeden ze stalkerów został pozbawiony oka (za pomocą urządzenia konstrukcji Sisa, zwanego oczossaczem), co przysporzyło nam sporo radości, a po jego sprzedaży – również pieniędzy. Dalej potoczyło się już z górki – kolejne rozboje, oczy i knowania. Nie zabrakło starć z wojskowymi i najemnikami, z których zazwyczaj wychodziliśmy obronną ręką. I tak do samego wieczora, kiedy to mogliśmy wreszcie spokojnie wysuszyć się przy ognisku i wyruszyć w drogę powrotną do Wrocławia.

Pogoda niechaj będzie osobnym tematem. Jak to zwykle bywa tygodnie poprzedzające imprezę były słoneczne, ciepłe, bezdeszczowe. Natomiast tydzień S.T.A.L.K.E.R.a był tygodniem ulewnych deszczy i lokalnych podtopień, które zamieniły Kotlarnię w rozlewisko. W śląskich Dolomitach było lepiej, chociaż i tam deszcz nas nie opuszczał. Jak twierdzą Organizatorzy uratowało to imprezę na tym terenie. Powód? Przy słonecznej pogodzie wspomniane Dolomity stanowią cel pieszych i rowerowych wycieczek ludności zamieszkującej okoliczne tereny. Szczęściem nie natrafiliśmy na tubylców przez całą grę.

Podsumowując – zabawa na najwyższym poziomie! Jest to zasługa zarówno pracujących w pocie czoła i znoju Organizatorów, jak również graczy, którzy czują klimat i potrafią wejść w rolę, dzięki czemu wzorowo (przeważnie) odgrywają swoje postacie. Dlatego też dziękujemy wszystkim za wspólną zabawę i obiecujemy, że na jesiennej edycji damy z siebie jeszcze więcej!